UCZYMY ONLINE I STACJONARNIE
po polsku Polish in English angielski en français français auf Deutsch deutsch

Motion Capture podczas Plenerów Film Spring Open w Krakowie

Szypulski do Idziaka, Idziak do Szypulskiego

Uczestniczka Plenerów Film Spring Open ma na ręku opaskę akredytacyjną
Photo: Joanna Pieczara

Początkiem lipca wybucha upalne lato. Rekrutacja rusza z impetem. Goście potwierdzają daty przybycia. Nie wyciągamy leżaczków, żeby odpocząć. Wy pracujecie nad swoimi portfolio, a my nad tym, żeby jesienią pracowało Wam się jak najlepiej nad Waszymi projektami. Pomiędzy skrzynkami płyną maile, w festiwalowych kuluarach trwają rozmowy. Chcecie zajrzeć za kulisy naszej tegorocznej premiery? Ba! Chcecie wziąć udział w tych dyskusjach?  Włączcie się do rozmowy. Czekamy.

Andrzej Szypulski: Na FSO byłem już trzy razy. W trakcie i po ostatniej jesiennej edycji rozmawialiśmy sobie z filmspringowymi przyjaciółmi porównując tę i poprzednie edycje plenerów i szukając pomysłów, co można by zmienić na lepsze w kolejnej edycji. Zwróciliśmy uwagę na fakt, że na plenerach stosunkowo mało projektów jest zrobionych od początku do końca. Że sporo projektów jest zaczętych, ale nieskończonych. Że sporo projektów jest mało konkretnych. I być może nie ma w tym nic złego, bo plenery są po to, żeby sobie poćwiczyć, potestować, pobawić się różnymi pomysłami i sprzętem. Fajnie jednak by było, żeby na pokazie zamykającym plenery można było zobaczyć więcej kompletnych i sensownych form filmowych. 

Sławomir Idziak: Tworząc Plenery miałem na myśli coś, co nie jest szkołą filmową. Integracyjny obóz gdzie wykluwają się nowe projekty. Młodzi profesjonaliści mają szansę się poznać naprawdę w pracy a nie w studenckim klubie i razem zrobić coś, co ułatwi im profesjonalną karierę w bardzo konkurencyjnym świecie. Bardzo wiele rzeczy się udało. Ale zachęcony twoim mailem chcę napisać o tym co się nie udało. Co w pewnym sensie wywołuje moją frustrację i co ty opisujesz w swoim mailu. 

Piszesz, że razem z kolegami: „Zwróciliśmy uwagę na fakt, że na plenerach stosunkowo mało projektów jest zrobionych od początku do końca…” i dalej „Fajnie jednak by było, żeby na pokazie zamykającym plenery można było zobaczyć więcej kompletnych i sensownych form filmowych”. Też bym tak chciał. I na samym początku Plenerów przed 10-ciu laty powstawał jeden 30minutowy film. Uczestnicy przed przyjazdem na Plenery pisali w Internecie scenariusz i omawiali koncepcję produkcyjną, aby w na Helu na jesień zrealizować swój film. Wkładali w to mnóstwo wysiłku. Przykładowo dziewczyny z Norwegii robiły kursy charakteryzatorskie, aby profesjonalnie ucharakteryzować ofiarę wypadku drogowego. Było oczywiście mnóstwo kłopotów, bo szalenie trudno było uzgodnić pomiędzy uczestnikami tej zabawy w filmowanie wspólną koncepcję. Ale powstawał film. Często bardzo ciekawy i dobrze się zapowiadający. Ale nie to dziwiło mnie najbardziej. Nie mogłem zrozumieć tego, że pomimo wkładu olbrzymiej ilości pracy i mając przed zakończeniem Plenerów ciekawy i nakręcony już projekt nikt (z bardzo nielicznymi wyjątkami) nie był zainteresowany aby go porządnie zmontować i skończyć. Kiedyś wyprodukowałem (skończyłem) go sam przy pomocy Montażystów którzy pracowali na Plenerach . Film „Crossing Path” był montażem dwóch filmów z dwóch edycji Plenerów i jest dobrym przykładem jaka potencja tkwiła w tym porzuconym materiale na film. Na jednym z ostatnich Plenerów na Helu, na których realizowaliśmy ten model jednego filmu, powstał (moim zdaniem) świetnie zapowiadający się Thriller w stylu Tarantino, także porzucony przez uczestników Plenerów zaraz po zakończeniu. Zdałem sobie wtedy sprawę że czas porzucić ten model Plenerów (powodów było więcej ale nie jest to ważne dla tematu, który poruszasz w swoim mailu) I tak powstały Plenery w kształcie, który mamy obecnie. Mają one jak tamte (tak przynajmniej myślę) zalety i o czym piszesz także wady.

A.Sz: Porzucanie rozwiniętych projektów jest słabe. I gdyby nie to, że sam odpuściłem co najmniej jeden rozwinięty i sensowny projekt (reportażowy, nie filmowy) to pewnie byłoby to zjawisko dla mnie niezrozumiałe. A tak znam co najmniej jedno wytłumaczenie zaistnienia takiej sytuacji. W moim przypadku była to chęć zrobienia „idealnego” materiału wideo i jednocześnie brak wizji, co dokładnie trzeba zrobić, żeby ten materiał by taki super, hiper, idealny. Zabrakło też (a może przede wszystkim) zewnętrznego ciśnienia, żeby ten projekt skończyć. Jakiegoś bata nad głową, terminu oddania, kogoś kto czeka, dzwoni i pyta, kiedy projekt będzie skończony, nawet w formie nieidealnej. Wiadomo przecież, że projekty skończone są dużo lepsze niż idealne, ale nieskończone. Dopóki trwa warsztat filmowy, projekty warsztatowe mają to zewnętrzne ciśnienie – chcemy skończyć projekt, by pokazać kolegom z warsztatów. Po warsztatach nie ma już znaczenia, czy projekt będzie skończony dziś, jutro czy za miesiąc. Dodatkowo trudno jest skończyć coś, gdzie do roboty wykończeniowej wziąć się musi więcej osób. A przecież zawsze ktoś ma akurat inne ważniejsze sprawy na głowie. I projekt odpływa w zapomnienie.

Dla mnie FSO to wyjątkowe miejsce. Gdy pierwszy raz byłem na plenerach cały czas byłem w smutku po śmierci brata i plenery to był solidny zastrzyk radości. Po raz pierwszy w tej żałobie poczułem się szczęśliwy, szczęśliwy, że trafiłem do miejsca, do społeczności, gdzie mam wkoło masę ludzi podobnych do mnie – podobne zajawki, podobne rozterki, taka sama chęć tworzenia – ludzi których rozumiem i przez których jestem rozumiany. Na tych pierwszych dla mnie plenerach zaprzyjaźniłem się z paroma takimi podobnymi do mnie osobami i trzymamy się razem i razem robimy jakieś rzeczy związane z filmem lub choćby planujemy razem robić. FSO jest dla mnie miejscem, które daje inspiracje i które daje kopa do działania. Miejscem, które dało mi przyjaciół i kontakty do ludzi parających się robieniem filmów mniejszych i większych. Czy na FSO miałem okazję poznać ludzi naprawdę w pracy to nie jestem przekonany, bo w moim przypadku ani to była bardzo poważna praca ani nie pracowałem w większej grupie. Ale oczywiście zdecydowanie wolę poznawać ludzi poprzez wspólne działanie w takiej zabawie filmowej zamiast w klubie. Czy plenery ułatwiły mi życie zawodowe? Z pewnością! Głównie poprzez kontakty i przyjaźnie nawiązane w Przegorzałach, oczywiście nie bez znaczenia jest wiedza zgarnięta podczas inspirujących wykładów i wieczornych rozmów.

S.I: Przywołujesz w swoim mailu przykład 48Film Project.

A.Sz: Wiem, że był pan jurorem w jednej z edycji festiwalu 48 Hour Film Project, ja w tym konkursie brałem udział dwa razy. Ten festiwal daje bardzo fajną motywację i energię do ekspresowego zrobienia krótkiego filmu. Myślę, że ta motywacja wynika z kilku czynników:

– rywalizacja

– ograniczony czas

– narzucone wytyczne tj. gatunek i czas filmu oraz użycie podanych elementów w filmie – bohater, kwestia, rekwizyt

A ograniczenia jak wiadomo pobudzają kreatywność.

Pomysł jest taki by coś na podobnych zasadach zrobić na FSO. Narzucić pewne ograniczenia i wytyczne. Niech na przykład 5 grup ma 24 godziny na zrobienie 2 minutowego filmu na zadany temat. Pięć razy dwa daje dziesięć. W wyniku mamy 10 minutowy film składający się z 5 cegiełek, gdzie temat jest łącznikiem. Może każdej grupie narzucić inny gatunek, może coś innego. 

S.I: Zacznę od 48 FP. Pomysł mi się podoba ale mam też wątpliwości.

A.Sz: Ja też mam wątpliwości. Taki sposób zabawy w robienie filmów ma wiele zalet, ale też i wad. Podstawową wadą dla mnie jest brak czasu na przemyślenie i doszlifowanie projektu w fazie tworzenia scenariusza jak i w fazie zdjęć. To sprawia, że można to traktować tylko jako zabawę i warsztat. Ja warsztatowo wyniosłem z tego sporo.

(cdn.)

A Wy? Co myślicie? Czego brakuje, co usprawnić, czego oczekujecie od kolejnej edycji naszej filmowej przygody? W tym roku chcemy zobaczyć Wasze filmy. W tym roku świat chce zobaczyć Wasze filmy. Przygotujmy się więc jak najlepiej!

Udostępnij na:
Facebook
Twitter
LinkedIn

Zostań wykładowcą
online

Zaproponuj temat
kursu online