UCZYMY ONLINE I STACJONARNIE
po polsku Polish in English angielski en français français auf Deutsch deutsch

Borys Lankosz na Plenerach 2018.

„Kobro / Strzemiński. Opowieść fantastyczna” – Borys Lankosz i Marcin Koszałka na Plenerach 2018.

Uczestnicy Plenerów Film Spring Open 2018 mieli przyjemność zobaczyć film „Kobro / Strzemiński. Opowieść fantastyczna” oraz porozmawiać z jego twórcami, reżyserem Borysem Lankoszem i autorem zdjęć, Marcinem Koszałką.

Pokaz zamknięty filmu był niewątpliwie łakomym kąskiem dla głodnych przeżyć artystycznych i to w aspekcie zarówno treści jak i formy filmu.

Borys Lankosz wyreżyserował obraz, który opowiada o sztuce i kreacji, a jednocześnie sam jest eksperymentalną kreacją z pogranicza teatru, happeningu i video-artu. Projekt w innowacyjny sposób wprowadza widzów w świat Kobro i Strzemińskiego, czołowych polskich awangardystów, których biografie połączone zostały zarówno poprzez sztukę jak i życie prywatne.

Katarzyna Kobro (1898–1951) i Władysław Strzemiński (1893–1952) byli jednymi z najważniejszych i najbardziej wyrazistych przedstawicieli konstruktywistycznej awangardy polskiej. Niestety, pomimo niezwykle bogatej twórczości i międzynarodowych kontaktów, zniknęli z głównej narracji historii sztuki współczesnej w Europie.

Film towarzyszący wystawie „Une avant-garde polonaise: Katarzyna Kobro et Władysław Strzemiński” w Centrum Pompidou w Paryżu, ma ten stan rzeczy zmienić i przybliżyć odwiedzającym twórczość tych kluczowych dla sztuki XX wieku postaci.

Borys Lankosz na Plenerach 2018.
Borys Lankosz. Fot. Filip Błażejowski

Borys Lankosz zaczął spotkanie od opowieści o genezie filmu zrealizowanego na zamówienie Instytutu Adama Mickiewicza.

Scenariusz napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk, jedna z najbardziej znanych polskich dramatopisarek, autorka głośnych sztuk „Szajba” i „Walizka”. Jak stwierdził Lankosz, scenariusz był w zasadzie zapisem strumienia świadomości, długim tekstem składającym się z monologów przypisanych konkretnym postaciom, który aktywował w jego głowie obrazy. Tymi obrazami dzielił się później z autorem zdjęć – Marcinem Koszałką. Scenariusz stanowił punkt wyjścia do poszukiwań odpowiedniego języka filmowego.

Już w początkowej fazie pracy nad filmem pojawiła się koncepcja stworzenia przestrzeni „pomiędzy” – odnoszącej się do idei BARDO z „Tybetańskiej księgi umarłych” – gdzie bohaterowie będą mogli spotkać każdego, kto będzie miał wpływ na kształt opowieści.

Przez przestrzeń „pomiędzy” przewija się więc Lenin i Fanny Kaplan, która targnęła się na jego życie, Fritz Haber, twórca broni chemicznej i jego małżonka Clara, która popełniła samobójstwo, Kurator Sztuki i obiekt jego uczuć – Eleonora czy też Car Mikołaj II albo poeta Władimir Majakowski. Przez BARDO przetacza się Rewolucja Październikowa oraz dwie wojny światowe, a sama przestrzeń ewoluuje płynnie z Paryża w Moskwę, Petersburg, Łódź, czy też w podwodny świat artystycznej kreacji, w którym nurkują bohaterowie.

Widz, nawet jeśli nieufny na początku, poddaje się zupełnie i zanurza w onirycznej opowieści, podążając za kolejnymi postaciami poprzez targające nimi wydarzenia XX wieku i ich wewnętrzne dramaty. I w pełni wierzy w ten świat.

Wszystko to stało się możliwe dzięki wykorzystaniu technologii VR jako elementu scenografii, o czym podczas spotkania opowiedział reżyser filmu.

Świat wirtualny stworzyli animatorka Tessa Moult-Milewska we współpracy z Mateuszem Świderskim z Dream Adoption Society. Borys Lankosz od dawna interesował się możliwościami oferowanymi przez rzeczywistość wirtualną. W trakcie przygotowań do filmu dowiedział się też o istniejącej w Wiedniu firmie z 200-letnią tradycja zaopatrującą teatry w tiule do tylnej projekcji. A że od początku widział przestrzeń „pomiędzy” w czerni, wymyślił, że zawieszając czarny tiul w czarnej hali, sprawi iż materiał przestanie być widoczny, co pozwoli na pojawianie się wyświetlanych obrazów i postaci jakby znikąd – był to pierwszy pomysł formalny na ten film.

Marcin Koszałka z synem. Fot. Filip Błażejowski

Na pytanie z widowni o czas poświęcony na okres zdjęciowy, a szczególnie mastershoty, z których w dużej mierze składa się film, odpowiedział Marcin Koszałka. Określając Borysa, jako świadomego wizualnie reżysera, opowiedział o wspólnie stworzonej przez nich wizji na realizację obrazu. Lankosz chciał by w filmie znalazły się długie, trwające nawet 3-4 minuty ujęcia. Do ich realizacji Marcin wykorzystał kran kamerowy, którego szybkie ruchy pozwoliły na oddanie dramaturgicznej przestrzeni budowanej przez aktorów i projekcje. Skomplikowane, długie sceny wymagały żmudnych przygotowań i wielogodzinnych prób, a sama realizacja zdjęć często następowała dopiero pod koniec dnia zdjęciowego.

„Uznaliśmy, że dzieła sztuki tych artystów powinny być szlachetnie sfilmowane”, zadeklarował Marcin, dlatego film był realizowany na taśmie 35mm. Tym samym, film określony przez twórców mianem „analogowego”, sam jest pewnym manifestem artystycznym i hołdem oddanym Kobrze i Strzemińskiemu. Marcin opowiedział o pracy z kamerą, którą sterował na zasadzie ruchu korbkowego, dzięki czemu obraz żyje, bo ekspozycja cały czas się zmienia. Kręcąc korbą do przodu i do tyłu uzyskali efekt podwójnej ekspozycji, unikając techniki komputerowej. Manualne podwójne naświetlenie taśmy wymagało od nich szczególnej precyzji, ponieważ musieli trafić na odpowiednie obrazy bez podglądu wideo. Przy czym – jak zauważył Borys Lankosz – wykonywali zadanie podobne do pracy kuratora organizującego wystawę. Tutaj dzieła były zestawiane ze sobą w podwójnej ekspozycji, nie w galerii, ale nadal musieli wiedzieć, który obraz Strzemińskiego można zestawić z dziełem Kobro, żeby do siebie pasowały.

Fot. Filip Błażejowski

Kolejne pytania z widowni dotyczyły koncepcji kolorystycznej. Marcin odciął się od sugerowanego przez uczestniczkę spotkania doboru kolorów na podstawie kolorystyki dzieł Kobro i Strzemińskiego. Odpowiedział, że wierzy w dramaturgię koloru: dla niego każda emocja ma swój kolor i starał się zbudować odpowiednią paletę barw już na planie. Reżyser miał w tym względzie do niego pełne zaufanie.

„Trochę jesteśmy takimi niedorobionymi malarzami, bo mamy technologię gotową. Oni musieli farby tworzyć ręcznie, my używamy technologii oferowanej przez fabryki, które produkują kolorowe folie, ale dalej mieszamy te kolory, dalej łączymy je w jakieś kombinacje i z tego powstają pewne wizualne znaczenia”, opowiadał autor zdjęć.

Na koniec spotkania Borys Lankosz odniósł się do pytania dotyczącego manifestu artystycznego nawołującego do buntu, który kończy film.

„Ten manifest był przesądzającym dla mnie elementem. Jak dostałem tekst od Małgorzaty, poczułem autentyczne wzruszenie czytając go, to też był decydujący moment, który zdeterminował mnie zupełnie, byłem pewny, że chcę to opowiedzieć na ekranie, uzmysłowiłem sobie, że my sami mamy szansę, przy pełnym zachowaniu proporcji oczywiście, zrobić film, który jest ‘nie do pojęcia’, tak jak ‘nie do pojęcia’ były dzieła naszych bohaterów, tworzyli obrazy, które nie były obrazami i rzeźby, które nie były rzeźbami, i my też zrobiliśmy film, który nie przypomina filmu. Tamta chwila, lektura manifestu, którym kończy się nasza fantastyczna opowieść, dała mi paliwo, a sama realizacja – największe poczucie wolności, jakie miałem dotąd w pracy”.

Relacja z zamkniętego pokazu i analizy filmu o charakterze edukacyjnym podczas profesjonalnych warsztatów filmowych Plenery Film Spring Open 2018
Magdalena Goszczyńska
Udostępnij na:
Facebook
Twitter
LinkedIn
Remember Me

Zostań wykładowcą
online

Zaproponuj temat
kursu online